Każdy, kto mnie zna, wie, jak bardzo lubię czytać, zwłaszcza beletrystykę. Szukając kolejnego eBooka do przeczytania na Smashwords, odkryłem Mary Marinan, piszącą tam jako M. Marinan. Jej seria W czasie i przestrzeni wydawało się interesujące; dlatego postanowiłem pobrać pierwszy e-book Kamień wieczności (to jest bezpłatne) i spróbuj. Po kilku rozdziałach wiedziałem, że Mary jest bardzo utalentowaną pisarką, więc przestałem czytać i kupiłem całą serię. Po ukończeniu serii kupiłem każdy ebook, który kiedykolwiek napisała; tak, jej książki są takie niesamowite!
Oprócz doskonałego stylu pisania Mary, to, co mnie zaintrygowało w tej autorce, to fakt, że większość eBooków M. Marinan pojawiła się wcześniej w jej snach. Na końcu swoich e-booków opisała swoje sny, które pomogły w jej pomysłach do wykorzystania w fabule. Wiesz, że ten tłumacz snów po prostu uwielbiał ten fakt! Skontaktowałem się z nią, aby zapytać, czy udzieli wywiadu dla tego bloga, co łaskawie zaakceptowała. Bez, dalej Mary Marinan!
Kiedy zacząłeś pisać i jakie są Twoje ulubione gatunki?
Pamiętam, że jako dziecko pisałem (i ilustrowałem) dzienniki podróżnicze, ale nigdy nie myślałem o sobie jako o pisarzu, bardziej jako o czytelniku lub artyście. Jakieś dziesięć lat temu właśnie skończyłem czytać niesatysfakcjonującą powieść – taką, w której bohaterowie byli nieprzekonujący i trochę głupi, jeśli mam być szczery. Pamiętam, że myślałem, nikt się tak nie zachowuje, a ja mógłbym zrobić lepiej. Właśnie miałem naprawdę żywy sen o podziemnym mieście i w połączeniu z ideą „a co, jeśli spotkałem podróżnych w czasie?”, postanowiłem zobaczyć, co mogę wymyślić. Ta pierwsza historia stała się Kamieniem Wieczności, ale została opublikowana około 7 lat po tym, jak zacząłem pisać.
Jeśli chodzi o gatunek, zwykle piszę science fiction i/lub fantasy dla młodych dorosłych – czasami oba w tej samej historii. Sci-fi i fantasy, bo to lubię czytać najbardziej, a młodych dorosłych, bo powiedziano mi, że to dobrze pasuje do mojego stylu pisania. Chyba piszę PG-13, z łagodnymi motywami dla dorosłych.
Piszę też i ilustruję książki dla dzieci pod imieniem Mary Em. (Bezpieczny dla ogółu odbiorców 😊)
Czy większość pomysłów na książki otrzymujesz ze swoich nocnych snów? Jak włączyć te sny do swoich fabuł?
Opublikowałem teraz dziesięć powieści, a każda z nich była przynajmniej częściowo zainspirowana żywym snem lub dwoma… lub pięcioma. Ale zajęło mi trochę czasu, zanim zdałem sobie sprawę, że pomysły ze snów, bez względu na to, jak żywe lub szczegółowe, muszą być dokładnie przemyślane i zawsze uzupełniać tylko solidną, logiczną fabułę.
Na przykład moja najnowsza powieść Niewzruszona opiera się na jednym z najbardziej fantastycznych snów, jakie kiedykolwiek miałem. Śniło mi się, że jestem na Marsie (dlaczego nie?) i że jest on pokryty bujną dżunglą, starożytnymi zwierzętami cyborgami i dzikimi miastami. Zostałem wcielony do prywatnej armii naprawdę nieznośnego nastoletniego księcia i byłem z tego powodu wściekły. Chyba nigdy we śnie nie czułem tyle gniewu. W pewnym momencie jechałem na szybkim latającym stworze podobnym do konia, zwanym farlac, i prawie zostaliśmy zjedzone przez coś, co wyglądało jak plezjozaur albinos (pływający dinozaur), kiedy wyskoczył z wody.
Było w tym o wiele więcej, ale to było jak oglądanie filmu, w którym również mogłem grać. Byłem bardzo postacią – wiedziałem nawet, że moje imię „Iscendra” oznaczało „melodię” – wraz z konkretnymi zainteresowaniami postaci, członków rodziny i niektórych problemów osobowościowych. Pamiętam, jak obudziłem się i pomyślałem, co dalej?!
Spisałam więc wszystko, zanim zapomniałam o szczegółach, co przy snach zawsze stanowi niebezpieczeństwo. Ale nie spieszyłem się z rozpoczęciem powieści. Zamiast tego myślałem o śnie, kiedy robiłem coś bezmyślnego, jak wyprowadzanie psa lub podróżowanie do i z pracy. Rozgrywałem różne scenariusze, uzupełniałem luki w historii lub oczywiste dziury w fabule i próbowałem wyobrazić sobie, co mogło się wydarzyć później.
W tym przypadku wiele szczegółów snu znalazło się w ostatniej powieści, łącznie ze złoczyńcą (i czerwonym śledziem). Ale musiałem wymyślić takie rzeczy, jak gdyby to było na Marsie, jaki to byłby rok? Jak długo potrwa, zanim pustynna planeta będzie w pełni zdatna do życia i skolonizowana? Dlaczego miałyby tam być tak duże zwierzęta i skąd się wzięły, skoro nie mamy ich na Ziemi? Jak powstała monarchia? Dlaczego Iscendra ma taki problem z gniewem? Dlaczego książę jest takim palantem?
Udzielenie odpowiedzi na takie pytania zawsze jest zabawnym wyzwaniem. Ogólnie rzecz biorąc, jeśli nie mogę znaleźć rozsądnej odpowiedzi, pomijam ten element snu. Nie warto go mieć, jeśli oznacza to zniszczenie historii.
Czy oprócz wykorzystywania swoich marzeń do książek, korzystasz ze wskazówek dotyczących snów w innych dziedzinach swojego życia?
Czasami. Jeśli mam sen, który jest wystarczająco żywy, by go zapamiętać po przebudzeniu, zastanawiam się nad nim, aby zobaczyć, czy zawiera on jakieś oczywiste podobieństwa do prawdziwego życia lub czy przychodzi mi do głowy możliwe znaczenie. (Nawiasem mówiąc, nie sądzę, żeby sen o Marsie miał dla mnie jakiekolwiek znaczenie. To była po prostu fantastyczna okazja do opowiedzenia historii).
Jestem chrześcijaninem i myślę, że sny są jednym ze sposobów, w jaki Bóg może do nas przemawiać bez przeszkadzania naszym zajętym umysłom. Czasami to rzeczy, które naprawdę muszę usłyszeć – ale równie często to mój zdezorientowany nocny mózg wymyśla bzdury. Więc chociaż traktuję moje sny jako zachętę do ponownego rozważenia sytuacji z życia wziętych, nie podejmowałbym decyzji wyłącznie na podstawie snu, chyba że mógłbym zobaczyć dowody z życia wzięte, że decyzja jest mądra, jeśli ma to sens.
Nad czym teraz pracujesz?
Kilka projektów. Moja następna powieść to samodzielna opowieść science-fiction/fantasy zatytułowana Tyger:opowieść nie z tego świata . Dziwne, ale fajne wpływy snów – portal, który prowadzi z Ziemi na inną planetę, gdzie kultura jest około 1000 lat za naszą – zmiennokształtni – źli władcy – ścigający się słoniami. Świetna zabawa!
O M. Marinanie
M. Marinan ma dogodną lokalizację w Wellington w Nowej Zelandii:mieście, którego „nie można pokonać w pogodny dzień”. (Zastrzeżenie:nie ma zbyt wielu dobrych dni, ale ona wciąż tam jest.)
Uwielbia historie pełne przygód, dramatu i happy endu, w tym samym duchu pisze. Lubi też piękne rzeczy, miłych ludzi i starannie stworzoną sztukę – taką, która wygląda jakby wymagała wysiłku, a nie malucha pędzlem przyklejonym do czoła. Ilustruje również wszystkie swoje prace. To zabawne, zna postacie… i jest trochę tania.
Podziękowania dla Uniwersytetu Massey za to, że poczuła się kwalifikowana do publikowania własnych prac i za przyznanie jej studenckiego długu, który będzie towarzyszył jej aż do późnej starości. (Warto było.)
Aby dowiedzieć się więcej o M. Marinan, jej książkach lub linkach do Twojej ulubionej księgarni, odwiedź jej stronę internetową.