Księżyc jest dzisiaj w Wadze, oczywiście nieważny. Tymczasem Słońce zbliża się do swojej koniunkcji z Neptunem.
Spójrzmy dziś ponownie na połączenie Słońce/Neptun.
Dzisiejszego ranka ponownie przeglądałem Księgę Hioba i kilka fragmentów okazało się szczególnie istotnych, biorąc pod uwagę zarówno połączenie Słońce/Neptun, jak i ogromną ilość mroku i zagłady, które widziałem w sprawie wyborów prezydenckich w moim kanale na Facebooku (głównie wokół Donalda Trumpa). Jedno z najczęściej powtarzających się stwierdzeń, które czytam, brzmi mniej więcej tak:„W końcu dostaniemy to, co do nas przyjdzie, jeśli wybierzemy Trumpa jako prezydenta”.
Przypadkowo dziś rano znalazłem się w środku dyskusji w Księdze Hioba, gdzie przyjaciele Hioba próbują go przekonać, że powodem, dla którego doświadczył tak wielu nieszczęść, jest jego grzechy osobiste. Zasadniczo mówią mu, że nie jest wystarczająco czysty duchowo i że jest karany przez Boga za swoje grzechy. Hiob gani swoich przyjaciół i sugeruje, że gdyby zostali zbadani, Bóg nie znalazłby żadnej mniejszej winy, a jednak nie stracili tego, co stracił Hiob.
Jedna z głębszych lekcji Księgi Hioba wiąże się zatem z tym, że nie znamy dokładnych przyczyn naszych nieszczęść. O ileż mniej możemy ich poznać społecznie, skoro tak często intryguje nas ich obecność osobista? Czy nie jest całkiem jasne, że niemoralni i samolubni ludzie często są na tym świecie wynagradzani, podczas gdy dobrzy ludzie cierpią? Więc na ile naprawdę zasługuje słowo „zasługuje”?
W każdym razie słowo zasługuje w rzeczywistości oznacza coś w stylu „służyć całkowicie” lub „być uprawnionym z powodu dobrej obsługi”. Tak czy inaczej, służba jest sednem słowa „zasługiwać”, a sama służba oznacza „pracować”, a także „świętowanie kultu publicznego”, „hołd” i „czynny pomoc”. Słowo służba jest również bardziej złowieszczo kojarzone z niewolnictwem i niewolą.
Połączenie Słońce/Neptun w podobny sposób przywodzi na myśl tematy męczeństwa, cierpiących sług, ofiar, odkupicieli, winy i winy.
Powinniśmy zatem pamiętać o następujących tematach:
* Uczynienie z kogoś odkupiciela lub zbawiciela
* Obwinianie kogoś lub czegoś w szczególności za nasze straty lub nieszczęścia, w tym nas samych
* Myślenie, że nasze cierpienie lub służba uprawniają nas do czegoś
* Myślenie, że wady lub wady osoby czynią ją niezasługującą lub generuje kary lub złe wyniki
* Myślenie, że samokorekta lub ulepszone zachowania uprawniają nas do czegoś w zamian
* Myślenie, że religijne lub duchowe oddanie jest prawdziwe tylko wtedy, gdy odbywa się bez narzekania, niepowodzeń lub zmagań
Wszystkie te motywy mogą odzwierciedlać osobistą walkę, jaką jako ludzie mamy, aby zrozumieć ogrom Wszechświata i naszą znikomość w nim. Tworzymy historie, które gloryfikują lub usprawiedliwiają nasze czyny, nasze szczęście i nieszczęścia, a jednak to wszystko jest złudzeniem, o ile wszystko jest celem samym w sobie, jak fale i promienie światła, wznoszące się i jednocześnie znikające na migoczącym kosmosie. ocean.
A jednak...pozostaje wielki paradoks. Ponieważ kiedy nasze życie przypomina tę nieistotność, jak nieustanny taniec liturgiczny, wszystko przepełnia się znaczeniem, wdziękiem, pięknem i prawdą, która wykracza poza niekończące się wypełnianie lub opróżnianie, zarówno zasługujące, jak i niezasługujące. I dla mnie jest to sedno słowa „służba”. Poślubienie naszego życia temu paradoksowi jest aktem służby, o ile jesteśmy bardziej zdolni pomóc tym, którzy są skupieni na kole zasługiwania i niezasługiwania. Nie ma „mówiłem ci” lub „kiedy przyjedziemy”, tak samo zajęcie się pracą i uwolnienie zasługi.
Z tym jesteśmy, jak na ironię, w jarzmie, przykuci miłością do aktu wyzwolenia. I dobrze, że cieszymy się z tego lub znosimy jego ciężar, a czasem jedno i drugie naraz. Jesteśmy ludźmi, a nasze umysły i ciała przeminą, tak samo jak nie jesteśmy odpowiedzialni za upływ czasu, za jego początek lub koniec.
Tak więc, jeśli chodzi o wyścig polityczny i wiele innych nieszczęść, które mają teraz miejsce na całym świecie, to są to rzeczy, o których mi przypominano w modlitwie, więc nie nie daj się ponieść wściekłości i przekleństw zasługujących i niezasługujących.
Pod koniec Księgi Hioba, po tym, jak Hiob pozostał wierny Bogu, mimo że nie wiedział, dlaczego wydarzyło się tak wiele złych rzeczy, a także nie popadł w ego pułapkę przyjęcia całkowitej odpowiedzialności za wszystkie bolesne rzeczy, które się wydarzyły (jakby skutki swoich grzechów), Bóg porównuje się do gigantycznego potwora zamieszkującego morze i używa obrazów ogromnej oceanicznej mocy, aby umieścić w kontekście wszystkie twierdzenia o tym, co my „ zasługują”.
Modlitwa:
„Spójrz na behemot… który stworzyłem razem z tobą…
pod roślinami lotosu leży ukryty wśród trzcin na bagnach.
Lotosy ukryj go w ich cieniu; otaczają go topole nad strumieniem. Kiedy rzeka szaleje, nie jest zaniepokojony; jest bezpieczny, choć Jordan powinien zalewać mu usta. Czy możesz przełożyć mu sznurek przez nos lub przebić mu szczękę hakiem? Czy będzie cię błagał o litość? Czy przemówi do ciebie łagodnymi słowami? Czy zawrze z tobą umowę, że weźmiesz go jako swojego niewolnika na całe życie? Czy możesz napełnić jego głowę harpunami lub włóczniami? Jeśli położysz na nim rękę, przypomnisz sobie walkę i nigdy więcej tego nie zrobisz! Każda nadzieja na pokonanie go jest fałszywa; sam jego widok jest przytłaczający. Nikt nie jest na tyle zaciekły, by go obudzić. Któż więc może się przeciw mnie przeciwstawić? Kto ma wobec mnie roszczenie, które muszę zapłacić? …Nic na ziemi nie jest mu równe – stworzenie bez strachu. On patrzy z góry na wszystko, co jest wyniosłe; jest królem wszystkich, którzy są dumni”.
Praca:41